Szukając systemu do tworzenia kopii zapasowej, który będzie działał zarówno na boxach na labowym serwerze, jak i na stacjach roboczych z Linuksem, Windowsem i macOS kilka lat temu zatrzymałem się na rozwiązaniu UrBackup, które opisałem tutaj. Skusiła mnie głównie funkcjonalność backupowania nie tylko plików, lecz i obrazów dysków twardych. Okazało się jednak, że działa ona głównie na Windowsie przez VSS (Volume Shadow Copy), a na Linuksach wymaga zewnętrznych skryptów, które zrobią migawkę systemu plików mniej, lub bardziej inteligentnie (np. za pomocą datto). Przez serię problemów z triggerowaniem zadań z serwera (głównie na stacjach roboczych, które nie są online 24/7) i przechodzeniem agentów w stan nieoperacyjny postanowiłem szukać dalej. Tym sposobem doszedłem do Duplicati i monitorowaniu go za pomocą Prometheusa.
Moja dziwnie rozproszona architektura storage’u rzeczy (która w samej mojej stacji roboczej ma 3 tiery!) do tej pory nie potrzebowała cold storage. Ale migracja głównego serwera storage’owego na typowym dedyku – bez płacenia za H&E czy jechania do datacenter Hetnznera wymagała zgrania gdzieś danych na moment. A w sumie teraz doszedłem do wniosku że skoro znalazłem dość tanią usługę to czemu by nie wrzucać tam backupów backupów raz na miesiąc.
Niestety przyszła i na mnie konieczność użycia backupu. Użyty urbackup, którego opisywałem jakiś czas temu zachował dane i przyszedł czas na odtwarzanie. A to znowu nie takie trywialne…
Ludzie dzielą się na tych co robią backupy i na tych co je będą robili. A sposób ich wykonywania jest dość ważny. No i warto żeby móc odzyskać dane i mieć coś więcej niż backup z ostatnim błędem. Tym razem pochylę się nad rozwiązaniem urbackup – miłym i przyjemnym serwerem backupów, który jednak nie zawsze jest trywialny w obsłudze.